Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1105

Ta strona została skorygowana.

— Na domiar boleści i upokorzenia tym rywalem jest ten nędzny lichwiarz.
— Porquin? ten nędznik? Nie, to niemożliwe. Co cię naprowadziło na takie podejrzenie?
— On sam mi to powiedział.
— Jestem pewien, że kłamie.
— Florestanie, on jest bogaty, ta, którą kochałem, którą jeszcze kocham, jest biedna. Od długiego czasu żyje w największej nędzy.
— Do djabła!
— Prócz tego musi mieć staranie o swoją chorą krewną. Propozycję tego człowieka pewnie olśniły dziewczę. Na co mnie się teraz ten ogromny majątek przyda? Największem mojem życzeniem byłoby podzielić się nim z Marietą.
— Ludwiku, znając ciebie, wiem, żeś nie pokochał niegodnej siebie kobiety.
— Przez cały rok dawała Marieta dowody czułego przywiązania, aż naraz wczoraj list, którym zerwała...
— Uczciwe dziewczę, które ciebie, tak biednego, przez cały rok szczerze kochało, nie podda się w jednym dniu takiemu ladaco, jakim jest Porquin. On musi kłamać!
Następnie pan Saint-Herem zawołał:
— Panie Komandorze de la Miraudiere!
Lichwiarz zjawił się w tej chwili.
— Florestanie — mówił Ludwik zaniepokojony — co chcesz czynić?
— Bądź spokojny — odrzekł, a zwracając się do lichwiarza dodał — panie de la Miraudiere, o ile nie wątpię, istnieje we wspomnieniach jego pomyłka co do pewnej poczciwej dziewczyny, która panu, jak opowiadasz, uległa. Natychmiast powiesz mi prawdę, Komandorze. W przeciwnym razie będę wiedział, co mam uczynić.
Porquin rozważył, że będzie polityczniej wyrzec się