nadziei, pozyskania Mariety, przytem myślał, że przez to pozyska Ludwika jako klienta.
— Bardzo żałuję, że sobie pozwoliłem na żart, który pan Ludwik, jak się zdaje wziął bardzo do serca.
— Widzisz — rzekł Florestan do przyjaciela — ale pan Komandor będzie łaskaw powiedzieć nam jeszcze jakim sposobem urządził sobie taki „żarcik“, który ja uważam za wielkie oszczerstwo.
— W najprostszy sposób. Pannę Marietę Moreau poznałem w pracowni, w której była zatrudniona, postarałem się o adres i poszedłem do niej; zastałem tylko jej matkę chrzestną i zrobiłem tejże propozycje.
— Dosyć, mój panie — zawołał Ludwik z oburzeniem. — Dosyć!
— Niech mój przyszły klient pozwoli mi jeszcze dodać, że owa matka chrzestna propozycję moją stanowczo odrzuciła, a panna Marieta, która później przyszła, pokazała mi drzwi. Otóż widzicie, panowie, jestem zupełnie otwarty i spodziewam się, że pozyskałem przez to zaufanie pana Ludwika. Papiery pańskie przejrzałem — rzekł słodko do pana Saint-Herem — i dwieście luidorów przyniosę panu dzisiaj wieczorem. Pewnie pan nie uzna za wygórowane warunki, które postawiłem panu Ludwikowi.
— Ja nie potrzebuję żadnych pieniędzy, pan mnie obraziłeś, sądząc, iż będę zdolnym eskontować śmierć mego ojca.
— Ale, kochany kliencie, proszę mi pozwolić...
— Chodźmy Florestanie — rzekł Ludwik do przyjaciela, przerywając lichwiarzowi.
— Przekonałeś się pan — rzekł Florestan do lichwiarza — że istnieją jeszcze cnotliwe dziewczęta i poczciwi synowie. Niech to panu będzie przykładem i nauką do poprawy, bo jesteś wielkim grzesznikiem.
— Mój kochany Florestanie — rzekł Ludwik wychodząc od lichwiarza. — Tobie zawdzięczam, że mniej
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1106
Ta strona została skorygowana.