Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1110

Ta strona została skorygowana.
X.

Gdy Ludwik przestąpił próg izdebki, którą zamieszkiwały Marieta i jej matka chrzestna, stanął jak wryty, wpatrując się z bólem serca w obraz, jaki przedstawił się jej oczom.
Młoda dziewczyna leżała w ubraniu, prawie bez życia, na położonym na podłodze materacu. Jej śmiertelnie blada twarz drgała od czasu do czasu kurczowo, przymknięte oczy nabrzmiały od płaczu, w ręku trzymała kopertę z kawałkami podartego listu.
Pani Lacombe starała się podnieść jej głowę i wlać jej wody do ust. Na twarzy jej malował się widoczny smutek, a dostrzegłszy nieznajomego, stojącego nieruchomo na progu, mówiła do niego ostrym głosem.
— Poco pan tu przyszedł, nie zapukawszy. Nie znam pana, kto pan jesteś?
— O mój Boże! w jakim stanie ją znalazłem.
Nie odpowiadając na pytania pani Lacombe, przybliżył się do Mariety, ukląkł przed nią i zawołał boleśnie:
— Marieto! co się stało! odpowiedz mi na miłość Boską!
Pani Lacombe była z początku więcej zaskoczona, niż rozgniewana zjawieniem się Ludwika, wpatrując się w niego uważnie, rzekła ze złością.
— To pan jesteś Ludwik Richard?
— Tak jest, pani. Lecz proszę mi na Boga powiedzieć, co się z Marietą stało?