— Czy nie widzisz, że on umyślnie wymyślił tę bajkę, abym wam nie przeszkadzała.
— Przysięgam pani!
— Ja zaś panu powiadam, że to wszystko kłamstwa — zawołała pani Lacombe. — gdyby pan rzeczywiście był bogatym, nie starałby się o Marietę. Syn bogacza nie żeniłby się z biedną robotnicą, która ani czytać, ani pisać nie umie.
Marieta nie podzielała zdania swej matki chrzestnej, ale myśląc o nagłem szczęściu, spoglądała smutnie i z obawą na swego ukochanego.
Ludwik zrozumiał znaczenie tego spojrzenia i rzekł:
— Myli się pani, syn bogacza dotrzyma przyrzeczenia, które dał jako biedny pisarz, gdyż szczęście całego jego życia od tego zawisło.
— To są próżne słowa — odparła chora uszczypliwie. — Niech pan będzie bogaty lub biedny, Mariety pan nie dostanie, chyba, że przedtem zabezpieczy mój los. Ja nie żądam wiele, sześćset franków rocznie mi wystarczą, ale te muszą być przed ślubem złożone u rzetelnego notarjusza.
— Matko chrzestna — zawołała Marieta, nie mogąc powstrzymać łez — jak możesz nie wierzyć słowom Ludwika.
— Miej do każdego zaufanie! — zawołała nieszczęśliwa kobieta. — Mnie to słowo „przedtem“ bardzo dobrze jest znane, a „potem“ ma się kalekę na karku i oddaje się ją czemprędzej do przytułku. Marietaby mnie nigdy nie opuściła, jestem dla niej ciężarem, to prawda, lecz to dobra dziewczyna, przywiązana do mnie, prócz tego okropnie się mnie boi. Ale po ślubie wyrzucicie mnie za drzwi, gdzie się mam wtenczas udać? Co się ze mną wtenczas stanie? Przecież ja nie z mojej winy jestem kaleką. Nie, nie, nic z tego nie będzie, jeżeli nie złoży u pewnego notarjusza dla mnie sześciuset franków renty. To jest moje postanowienie.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1116
Ta strona została skorygowana.