Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1143

Ta strona została skorygowana.
XV.

Ludwik zastał Marietę pracującą przy łóżku matki chrzestnej, która, jak się zdawało, mocno spała.
Blada i zmieniona twarz młodzieńca uderzyła dziewczynę, a powstawszy pobiegła do Ludwika, mówiąc:
— Mój Boże! co się panu stało, może jakie nieszczęście?
— Wielkie nieszczęście Marieto! Może już słyszałaś o tej okropnej katastrofie na dworcu wersalskim?
— Ach tak, to okropne. Opowiadają o wielkiej ilości ofiar.
— Niema wątpliwości, że i ojciec mój znajduje się pomiędzy temi ofiarami.
Marieta rzuciła się Ludwikowi w objęcia, zanosząc się od płaczu.
Dłuższy czas trzymali się tak w objęciach nie mówiąc ani słowa. Ludwik pierwszy przerwał milczenie:
— Marieto! — mówił — wiadomo ci, jak kochałem i poważałem ojca mego. Pojmujesz więc łatwo moją rozpacz.
— Ach to okropne nieszczęście, Ludwiku.
— Na ten smutek i żal mam na świecie tylko jedyne ukojenie: twoją miłość, Marieto i przychodzę żądać teraz dowodów tej miłości.
— Mów pan i rozkazuj mi, serce moje do ciebie należy.
— Musimy się w najbliższym czasie pobrać.