Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1145

Ta strona została skorygowana.

— Tak i niewdzięczniejsze, jak każdej innej — zawołała ostro chora, siadając na łóżku.
Widząc przerażenie na twarzach Ludwika i Mariety dodała ironicznie:
— Myśleliście, że ja śpię, dlatego bez obawy rozmawialiście o weselu. Ja wszystko słyszałam, wszystko.
— Myśmy nic takiego nie mówili, cobyśmy przed panią chcieli ukryć.
— O tak! wierzę, wy tylko o sobie myślicie. Nic was nie obchodzi, tylko to przeklęte wesele. Ze mną się tak obchodzą, jakbym już w trumnie leżała. Dlatego ja też nie chcę, ażeby...
— Pani pozwoli, że jej przerwę — mówił Ludwik — chcę panią przekonać o prawdziwości mego przyrzeczenia.
Z temi słowy podał chorej kasetkę, która dotąd leżała na stole, wraz z małym kluczykiem, mówiąc:
— Proszę otworzyć kasetkę, to, co się w niej znajduje, jest własnością pani.
Z niedowierzaniem otworzyła kasetkę, wydając okrzyk podziwu:
— O, mój Boże, mój Boże!
Nie wierząc swoim oczom, oglądała złote monety, a wysypawszy je potem na pościel, mówiła przytłumionym głosem:
— Tyle złota, tyle złota! Czy to, aby prawdziwe złoto? O Boże, takie śliczne sztuki! Jaka to okropna suma musi być — i dodała z westchnieniem: — temi pieniędzmi możnaby dwom kobietom byt na całe życie zabezpieczyć.
— Jest tu przeszło piętnaście tysięcy franków, które do pani należą — powiedział Ludwik.
— Do mnie! — zawołała pani Lacombe.
Następnie, potrząsając niedowierzająco głową dodała smutnie:
— Niech się pan kosztem mego ubóstwa nie bawi; zo-