— Muszę się księżnej pokornie przyznać — mówił pan Riancourt, chcąc się usprawiedliwić — że olśniony, przepysznemi gwiazdami, nie byłem w stanie złożyć przynależnego hołdu pięknej właścicielce. Lecz czyż nie można być olśnionym od słońca, podziwiając piękny kwiat.
— Porównanie to jest w moich oczach tak trafne i tak uprzejme — odezwała się złośliwie młoda kobieta — przypuszczam, że właśnie te promienie słoneczne sprawiły, że te biedne kwiatki tak zwiędły. — To mówiąc, pokazała księciu zwiędły bukiet, który jej przysłał.
Książę zaczerwienił się po same uszy, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć.
Księżna zmarszczyła brwi z niecierpliwości i gniewu, podczas kiedy hrabina Zomaloff odezwała się do księcia:
— Podaj pan księżnie ramię, drogi panie Riancourt. Przyrzekłam ambasadorowej sardyńskiej, że przyjdę dzisiaj bardzo wcześnie; ma mnie bowiem zapoznać ze swoją krewną, a pan wie, że wpierw chcemy we wszystkich szczegółach obejrzeć czarowny pałac, gdzie nas także oczekują. Wizyta o tej porze jest cokolwiek oryginalną, lecz przyznam, że mam słabość do oryginalności.
Młoda kobieta schodziła, poprzedzając ciotkę i księcia, lekko schodami hotelu, w którym zamieszkiwała, bo piękna Rosjanka nie posiadała jeszcze własnego domu w Paryżu.
Książę wiózł tego wieczora obie panie w swoim powozie, co było wcale na miejscu, gdyż pierwsza zapowiedź księcia i hrabiny Zomaloff już została ogłoszoną.
Po kilku minutach oczekiwania, zajechało przed hotel ogromne żółte lando, które z trudem ciągnęły dwa zbiedzone konie, nieustannie popędzane przez woźnicę w czerwonym fraku.
Lokaj księcia otworzył drzwiczki tego starożytnego wehikułu.
Młoda wdowa popatrzyła zdziwiona na księcia,, mówiąc:
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1154
Ta strona została skorygowana.