— Kto jest właścicielem tego pałacu?
— Pewien młody człowiek, właściciel kilku miljonów.
— Jak się nazywa ten miljoner?
— O ile wiem, Saint-Herem.
— Już nie wątpię, już wiem — pomrukiwał starzec. — Dlaczego jednak nazwał ten pałac Saint-Ramon? — dodał.
I znów zdawał się być pogrążony w myślach ponurych, które mu poprzednio zapytany przerwał, mówiąc:
— To jednak dziwna rzecz!
— Co, mój panie? — zapytał mulat roztargniony.
— Markiz i miljoner do tego powinien znać tylko ludzi, jeżdżących własnemi końmi, a tu, prócz kilku powozów, widać same wózki i fiakry.
— W rzeczy samej to bardzo szczególne — odrzekł starzec, a po krótkiem milczeniu dodał — może pan będzie łaskaw powiedzieć mi, która teraz godzina?
— Właśnie zegar wybił pół do jedenastej.
— Dziękuję panu — odpowiedział mulat, zbliżając się do okratowanej bramy. — Pół do jedenastej! Mam dopiero o północy być w Chaillot; mam więc jeszcze czas do zgłębienia tej tajemnicy. Mój Boże! co za spotkanie.
Po krótkiem wahaniu starzec przestąpił próg bramy, a zbliżając się w cieniu stuletnich drzew do pałacu, podziwiał po drodze tysiące kwiatów, ustawionych po obu stronach alei.
Aleja ta prowadziła do obszernego półkola, poza który bogactwem architektury przypominał najpiękniejsze czasy renesansu.
Starzec przeszedł to półkole i dotarł do ogromnych schodów, które wiodły do portalu. Przez drzwi szklane, które zamykały rodzaj przedsionka, spostrzegł rój pudrowanych służących, ubranych w pyszną liberję.
Jeden fiakr po drugim zatrzymywał się przed schoda-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1158
Ta strona została skorygowana.