że były zastawione kosztowne srebrne naczynia, którychby się nawet Benvenuti nie powstydził.
Jeszcze słówko o właściwościach wielkiego okrągłego salonu.
Nad olbrzymim z białego marmuru kominem, który stworzył potężny genjusz Dawida nowoczesnego Michała Anioła, trzymały alegoryczne z metalu lane figury, przedstawiające sztukę i przemysł, wielką owalną, złotemi ramami obłożoną tarczę. Tarcza ta przedstawiała obraz, który wart był pendzla takiego Valasqueza. Obraz ten przedstawiał mężczyznę z bladą twarzą, zapadłemi oczami, wysokiem łysem czołem; brunatna suknia, w rodzaju szlafroka czy też habitu, nadawała tej postaci charakter świętego albo męczennika. Podobieństwo to podnosił jeszcze nimbus świętości, który zdawał się występować z głębi płótna. Naokoło obrazu widniał napis gotyckiemi literami:
Stary mulat, który postępował za tłumem, doszedł do tego komina.
Na widok tego portretu, stanął ze zdziwieniem, tak wzruszony, że łza zabłysła w jego oku i szepnął zcicha:
— Biedny przyjacielu! Tak, to on, to on! — Potem dodał: — dlaczego dodali do jego nazwiska to „Saint“. Poco ten nimbus koło jego skroni? Jaką uroczystość tu obchodzą? Chociaż jestem biednie ubrany i nieznany panu tego domu, jednakowoż mnie wpuszczono.
W tej chwili stanął przed nim jeden z lokai, podając mu na tacy lody z konfiturami, starzec odmówił. Napróżno się starał poznać, do jakiej klasy należą goście, którzy go otaczali. Mężczyźni wszyscy byli bardzo skromnie, ale czysto ubrani, mieli na sobie surduty, lub bluzy; zachowywali się bardzo przyzwoicie, rozmawiali, z sobą po cichu i zdawali się być zachwyceni, że mogą uczestniczyć w tej uroczystości. A jednak nie byli zdziwieni bogactwami,