Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1161

Ta strona została skorygowana.

umieszczonemi w pałacu, przeciwnie, czuli się swobodnie, jak to mówią, jak w domu.
Kobiety i młode panny, pomiędzy któremi niektóre były bardzo piękne, nie były tak swobodne jak mężczyźni. Trwożliwe i pełne skromności podziwiały przepych, czyniąc cichym szeptem pomiędzy sobą uwagi. Wszystkie były skromnie uczesane, w białych sukienkach z tanich materyj, jednak olśniewającej białości.
Coraz ciekawszy zgłębić tę dziwną tajemnicę, przystąpił starzec do grupy, składającej się z kilku mężczyzn i kobiet, którzy cicho rozmawiając, podziwiali obraz świętego Ramona.
Ze wzrastającą ciekawością słuchał stary mulat następującej rozmowy:
— Czy widzisz ten obraz, Juljeto — mówił mężczyzna silnie zbudowany, z przyjemną powierzchownością do swej żony. — Tego człowieka słusznie nazywają świętym. W raju jest wielu świętych, którzy wobec niego niczem nie są, sądząc po dobrych uczynkach, jakie on spełniał.
— Dlaczego Michale?
— Dzięki temu świętemu, miałem ja i moi koledzy, którzy się tu dziś zebrali, od pięciu lat pracę i to bardzo dobrze zapłaconą pracę, obywatel ten chciał cały świat uszczęśliwić. Szczęście to, moja Juljeto, zawdzięczamy temu człowiekowi, którego portret widzisz, panu Saint-Ramon. Jemu zawdzięczam, że przez pięć lat miałem zatrudnienie, a zapłata była tego rodzaju, że mogłem z tobą i z dziećmi wygodnie żyć i jeszcze cokolwiek w kasie oszczędności złożyć.
— Michale, to przecież nie jest ten zacny pan, który godził robotników i ich płacił. Wszak to był pan Saint-Herem, ten tak wesoły, tak dobry, który zawsze nam opowiadał tyle przyjemnych rzeczy.
— Bezwątpienia, moja mała Juljeto, to pan Saint-Herem kazał wykonać wszystkie te prace, lecz czy nie pamiętasz, jak zawsze do nas mówił, kiedy nas odwie-