dobrowolnie przez całe życie największy neidostatek, gdyż był wielkim a przytem zacnym skąpcem. To jest jego męczeństwo. Odziedziczyłem po nim niezmierne bogactwa; te zaś stworzyły te arcydzieła, które pani właśnie podziwiała. To są jego cuda. Z wdzięczności pamięć jego uświęciłem. To jego kanonizacja. Jest to, jak pani hrabina widzi, legenda z życia świętych.
Oryginalnem opowiadaniem Saint-Herema przejęta, hrabina zachowała przez chwilę milczenie, podczas którego stojący na uboczu książę Riancourt zbliżył się do Florestana, mówiąc:
— Kochany Florestanie, chciałbym zadać ci jedno pytanie. Kto są ci ludzie, których tu widzę. Spotkałem się z kilku sławnymi malarzami i architektami, którzy bezwątpienia prowadzili swoje żony, ale kto są ci drudzy. Księżna i ja daremnie staramy się to odgadnąć. Wszyscy zachowują się spokojnie, nawet z pewną wstrzemięźliwością. Młode panny mają bardzo skromne wejrzenie, są nawet pomiędzy niemi rzeczywiście ładne twarze; ale jeszcze raz pytam, co to za towarzystwo?
Hrabina przerwała milczenie i zwróciła się do Florestana.
— Skoro już książę Riancourt postawił panu to niestosowne pytanie może, przyznam się panu, że i ja podzielam jego ciekawość.
— Bezwątpienia, pani hrabina zapewne spostrzegła — odpowiedział Saint-Herem z uśmiechem — że prawie wszystkie osoby, które dziś z prawdziwą przyjemnością u siebie zgromadziłem, do arystokracji nie należą.
— To prawda.
— A jednak czuła się pani hrabina uszczęśliwiona, że poznała tego wielkiego artystę, którego pracę przed chwilą pani z zachwytem podziwiała. Czy nie prawda?
— W rzeczy samej, mój panie, poznanie tego artysty sprawiło mi wielką przyjemność.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1166
Ta strona została skorygowana.