Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1168

Ta strona została skorygowana.

— Panie markizie, idea twoja jest świetna. Teraz już się nie dziwię zadowoleniu, jakie widzę w rysach wszystkich przez ciebie zaproszonych. Im więcej o tem myślę, tem sprawiedliwszy i szlachetniejszy mi się ten pomysł wydaje. Pałac ten jest dziełem pracowitych rzemieślników, a pracy sprawić taką ucztę, oznacza ją szanować i podnieść.
— W rzeczy samej, pani hrabino.
— Później... panie markizie...
— Proszę wypowiedzieć, pani hrabino.
— Trudno mi pojąć, jak...
— Pani się waha? proszę, chciej pani wypowiedzieć swoje myśli.
— Panie markizie — rzekła hrabina zakłopotana po krótkim namyśle — książę de Riancourt powiedział panu o naszym wkrótce nastąpić mającym ślubie, przed dwoma dniami skarżyłam się przed nim, że nie mogę znaleźć odpowiedniego pałacu, oświadczył mi, że go upewniono, iż pan zgodziłby się, ten od wczoraj ukończony dom sprzedać.
— W samej rzeczy, pani hrabino, pisał mi książę Riancourt, że życzy sobie obejrzeć ten pałac, prosiłem go, aby zaczekał do dziś, aby miał przy sposobności dzisiejszej uroczystości możność dokładnego obejrzenia wszystkich sal w całym blasku, nie spodziewałam się jednak, że pani hrabina także mnie zaszczyci.
— Panie markizie — rzekła hrabina z wahaniem — trudziłam pana już kilkoma pytaniami, czy nie nadużyję jego cierpliwości, stawiając jeszcze jedno?
— Z przyjemnością będę pani odpowiadał na wszystkie pytania.
— Więc dobrze — mówiła hrabina — jak pan może mieć tę odwagę, albo pan może być tak niewdzięcznym i pozbywać się domu, z którym wiąże pana takie piękne i szlachetne wspomnienie?