sze kroki; przedsionek zasłoniłby je w czasie jego zabaw i igraszek od deszczu lub zbytniego skwaru słońca, a wijące się w koło zielonych, otaczających dom sztachet wonne i kwitnące rośliny, stanowiłyby dlań widok wesoły i zajmujący.
Później, kiedy by już podrosło, mogłoby pod okiem matki pląsać na murawie pod cieniem wyniosłych dębów, bawić się lekkim szumem kaskady lub widokiem połyskujących srebrzystych bałwanów, wznoszących się po omszonych belkach; sam strumień, najwyżej na dwie stopy głęboki, nie groziłby dziecięciu żadnem niebezpieczeństwem, owszem w gorących dniach lata mogłoby się ono kąpać w jego orzeźwiających i czystych bałwanach, które spokojnie płynęły po drobnym żwirze.
W tem wszystkiem, równie jak w wielu innych okolicznościach, o czem się później dowiemy, przewodniczył młodej matce pewien rodzaj objawienia, które natchnęło ją myślą, ażeby małym kosztem ten niegdyś tak zaniedbany i nieporządny folwark zamienić w powabną wiejską posiadłość.
W czasie, w którym zaczyna się nasza powieść, to jest przy końcu czerwca 1845 roku, młoda matka zamieszkała już w folwarku od lat siedemnastu; krzaki i drzewka na murawie, położonej pośród zabudowań folwarcznych, zamieniły się w wyniosłe drzewa, budowle nikły zupełnie pod gęstą osłoną ich liści i kwiatów w porze letniej, a w zimie nawet zielone liście ogromnych bluszczów pokrywały ściany domu i słomiany dach przedsionka.
Od strony lasu dębowego zawsze jeszcze słychać było melancholijny szmer małej katarakty i bieg strumyka.
Ku tej sielskiej i zachwycającej okolicy wychodziły szklane drzwi obszernego pokoju, który młodej matce służył za salon, a jej synowi wówczas szesnaście lat i kilka miesięcy liczącemu, za pracownię.
Pokój ten zawierał pewien rodzaj muzeum, ale ponieważ czytelnik dziwiłby się może takiej nazwie, przeto
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1195
Ta strona została skorygowana.