banie do jednej naiwnej piosnki ubiegłych czasów, pod tytułem: Pauvre Jacques.
Na nieszczęście, gospodyni proste słowa tej piosnki, które tak słodki opiewały smutek, trawestowała w sposób najdziwniejszy; albowiem dwa ostatnie jej wiersze przemieniła na następujące, i te ciągle powtarzała:
Mais à présent que suis loin de toi,
Je mange de tout sur la terre[1].
Ale, co głównie było odrażającem w tej piosnce śpiewanej fałszywym i jakby zakatarzonym głosem, to ów narzekający i smutny wyraz, z jakim pani Barbancon, melancholijnie potrząsając głową, powtarzała ten ostatni wierszyk:
Je mange de tout sur la terre.
Już od lat dziesięciu blisko, komendant Bernard z bohaterską odwagą znosił tę wiecznie powtarzaną zwrotkę; nigdy bowiem czcigodny marynarz nie zważał na prawdziwe znaczenie, jakie pani Barbancon temu śpiewowi nadawała.
Tego dnia atoli, weteran zwrócił przypadkiem uwagę, na myśl piosnki i zdawało mu się, że jedzenie wszystkiego na ziemi, nie jest koniecznem następstwem boleści i smutku z czyjegoś oddalenia; przysłuchawszy się tedy jeszcze raz z uwagą śpiewowi swej gospodyni, zawołał kładąc fajkę na stole:
— Do djabła! pani Barbancon, co ty tam za głupstwa wyśpiewujesz?
Pani Barbancon podniosła się z ziemi i urażona odpowiedziała:
— Śpiewam bardzo ładny romans... pod tytułem: Pauvre Jacques... mój panie... każdy ma swój gust... wolno panu
- ↑ Zamiast „mange“ powinno być „manque“.