W pięć minut po uderzeniu godziny rekreacji, Fryderyk i matka jego grali już z największym zapałem w wolanta.
Zachwycający to był obraz.
Jasne promienie słońca, przedzierając się gdzie niegdzie przez gęste sklepienie liści dębowych, pozłacały czasami piękne oblicza pani Bastien i jej syna; ich postawy, wszystkie ich poruszenia okazywały wdzięk i pełnię życia.
Z licami, pokrytemi krasnym rumieńcem, ożywionym wzrokiem, nawpół otwartemi i uśmiechającemi się usty, ciałem w tył nieco przechylonem, z piersią wznoszącą się szybko, pod lekką suknią, jedną nogą wystawioną najprzód i ręką uzbrojoną siatką, osadzoną na trzonku pokrytym aksamitem, Marja chwytała piłkę i odbijała ją Fryderykowi, ale podstępnie i w kierunku zupełnie przeciwnym temu, jakiego mógł się był domyślać. Zręcznie i szybko odrzucał młodzieniec wprawnem poruszeniem głowy, spadające mu na czoło pukle pięknych ciemnych włosów i w kilku silnych i lekkich skokach doganiał mającą już upaść zabawkę, ażeby ją pochwycić w samą porę i odesłać napowrót swej matce. Ta chwytała ją i odbijała znowu z niemniejszą zręcznością; ale, biedny Frydyrek! w chwili kiedy już dogania łukiem lecącą piłkę... ta spadła mu... prosto na nos... traci równowagę, potyka się i jak długi upada na murawę.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1201
Ta strona została skorygowana.
II.