przyjść do siebie i powiedziała: Weź pani dorożkę, i zawieź ten list kobiecie, mieszkającej w Batignolles, nie powiadając jej wcale od kogo przychodzisz; przywieziesz ją pani z sobą i natychmiast do mnie wprowadzisz.
— Jakże się nazywa ta kobieta?
— O! szczgólne to jest nazwisko, panie margrabio, nie zapomniałam go wcale, nazywa się ona pani Barbancon.
— A czy ją pani często widywała u pani de Beaumesnil?
— Tylko ten jeden raz, panie margrabio.
— I pani ją przywiozła do pani de Beaumesnil?
— Nie ja, panie margrabio.
— Jakto?
— Po daniu mi pierwszego rozkazu, o którym panu margrabiemu wspomniałam, moja pani namyśliła się inaczej i powiedziała (przypominam to sobie bardzo dobrze): Zastanowiwszy się dobrze, moja pani Dupont, lepiej będzie, że nie przywieziesz tej kobiety w dorożce, zakrawałoby to na jakąś tajemnicę, każ pani zaprząc do mego powozu, oddaj list jednemu z lokajów, niechaj on odda go osobie do której adresowany, i niech jej oznajmi, że przybył z polecenia pani de Beaumesnil.
— I takim sposobem przywieziono tę kobietę?
— Tak, panie margrabio.
— A pani de Beaumesnil rozmawiała z nią?
— Rozmawiała ze dwie godziny.
— W jakimże wieku mogła być ta kobieta?
— Najmniej lat pięćdziesiąt, panie margrabio, i zdawała się należeć do pospólstwa.
— Następnie zaś po rozmowie z hrabiną?
— Pani kazała ją we własnej karecie odwieść napowrót do Batignolles.
— Od tego zaś czasu, jużeś jej pani wcale nie widziała w pałacu?
— Nie, panie margrabio.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/121
Ta strona została skorygowana.