tej kolumnadzie pod korpusem, co za lekkość, jaka okazałość! — A tam dalej, ta kamienna altana — odpowiedziała młoda matka — możnaby myśleć, że to wszystko z przezroczystej koronki ułożone; te rzeźby w oknach pierwszego piętra, jak są delikatne, jak bogate w ozdoby.
— Sądzę, — rzekł doktór z udaną powagą — że do jutra nie wyjdziemy z zamku, jeżeli stracimy tyle czasu na podziwianie murów — Pan Dufour ma słuszność — powiedziała Marja, biorąc swego syna pod rękę — pójdź już, pójdź.
— A te budowle, które wyglądają jakby drugi zamek, połączony z pierwszym kolistemi galerjami — zapytał młodzieniec doktora — cóż to jest, panie Dufour?
— To są stajnie i mieszkania służących, mój synu.
— Stajnie? — przerwała pani Bastien — to być nie może, chyba się pan myli, kochany doktorze.
— Jakto? już pani nie ufa swemu ciceronowi? — zawołał doktór — niech pani będzie przekonana, że się nie mylę bynajmniej... Że to są stajnie, to rzecz niezawodna, i mogę nawet pani powiedzieć, iż, kiedy jeden z przodków, to jest prapradziad teraźniejszego właściciela mieszkał w tym zamku, wtedy ściągnął do niego cały pułk kawalerji, i własnym kosztem podejmował tak ludzi jako i konie w tych gmachach i stajniach, a to jedynie dla przyjemności przypatrywania się codziennie przed śniadaniem rozmaitym obrotom kawalerji na dziedzińcu; zdaje się, że to poprawiało apetyt temu zacnemu panu.
— Była to myśl godna tak znakomitego wodza, jakim był margrabia — rzekła Marja — bo przypominasz sobie pewnie, Fryderyku, z jakiem zajęciem czytaliśmy tej zimy jego wyprawy do Włoch.
— Czy sobie przypominam? — odpowiedział Fryderyk — wszakże po Karolu XII marszałek de Pont-Brillant jest moim ulubionym bohaterem.
Rozmawiając tym sposobem pomiędzy sobą, trzej
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1215
Ta strona została skorygowana.