zwiedzający przeszli cały dziedziniec, a widząc, że pan Dufour zwrócił się ku prawej stronie zamku, zamiast ku jego wejściu, pani Bastien rzekła do niego:
— Ale, zdaje mi się, doktorze, że wypadałoby nam udać się głównemi drzwiami, które oto stoją przed nami.
— Nie, pani, drzwi te otwierają się tylko dla właściciela zamku; tacy biedacy jak my, korzystający jedynie z łaski pana inspektora, mogą uważać za szczęście jeżeli im pozwolą wejść furtką przeznaczoną dla służby — odpowiedział doktór z uśmiechem — jeszczeby też tego brakowało, żeby pan szwajcar miał sobie zadawać pracę, i nam, niegodnym plebejom, otwierać tę bramę ozdobioną herbami.
— Przepraszam bardzo za moją tak niewłaściwą zarozumiałość — rzekła pani Bastien wesoło do doktora, gdy tymczasem Fryderyk kłaniając się zdaleka bramie, powiedział ze śmiechem:
— Czcigodna bramo herbowa, wyznajemy w całej pokorze, że nie dla nas jesteś zrobiona.
Pan Dufour, zadzwoniwszy u drzwi prowadzących do lokalów służbowych, oświadczył, że pragnie się widzieć z panem Dutilleul, inspektorem ogrodów; otworzono mu natychmiast i doktór wprowadził panią Bastien i jej syna do zamku.
Chcąc się dostać do mieszkania pana Dutilleul, trzeba było przebyć kilka dziedzińców otoczonych stajniami i innemi tegoż samego rodzaju budowlami. Około trzydziestu wierzchowców lub koni pojazdowych, które należały do młodego margrabiego, przybyło już poprzedniego wieczoru do zamku, angielscy masztalerze i stajenni uwijali się w tem miejscu, jedni wchodzili lub wychodzili ze stajen, drudzy myli bogate herbowe pojazdy, inni nareszcie czyścili munsztuki, wędzidła i strzemiona, nadając im połysk srebra; wszystko to odbywało się pod bacznym nadzorem pana inspektora stajen, anglika, z postawą doskonałego gentlemana, który, trzymając cygaro w ustach
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1216
Ta strona została skorygowana.