Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1236

Ta strona została skorygowana.

bieta, której Fryderyk co tydzień w braku pieniędzy dawał nieco chleba i owoców.
— Oto macie, moja matko — rzekł podając jej zwykłą jałmużnę — chciałbym chętnie hojniej was opatrzyć, ale ani moja matka, ani ja nie mamy pieniędzy.
— Pomimo tego, pan jest bardzo łaskawy, panie Bastien — odpowiedziała żebraczka — ale nie długo będę już potrzebowała naprzykrzać się panu.
— Jakto?
— Wszakże to już wkrótce pan margrabia ma przyjechać do zamku, tacy wielcy panowie rozdają niekiedy znaczną jałmużnę w pieniądzach, spodziewam się zatem, że i mnie moja cząstka nie ominie. Niechaj pana Bóg błogosławi, panie Bastien.
Po raz pierwszy Fryderyk zawstydził się swojej skromnej jałmużny, którą dotąd z taką podawał słodką radością; a kiedy go później inny żebrak prosił o podobneż wsparcie, odpowiedział mu surowym głosem:
— Szydzilibyście z mojej jałmużny, udajcie się lepiej do pana margrabiego... przecież on opatruje całą okolicę! A zresztą, on taki bogaty!
Syn pani Bastien wychowany był w skromnym, prawie ubogim stanie średnim; atoli rzadki takt i wrodzona delikatność młodej matki musiały nadać prostocie otaczających go przedmiotów szczególną barwę powabu i piękności, a to jedynie za pomocą tysiąca drobnostek, które razem wzięte tworzą tak zajmującą całość. Tym sposobem kilka gałązek wrzosu poprzeplatanych kwiatami polnemi i ułożonych z gustem, mogą stanowić bardzo piękną ozdobę... Ale czyliż ta biegła ręka, która tak szczęśliwie umie korzystać z Flory wiejskiej, miałaby być mniej zręczną w ułożeniu kolorów rzadkiego i wspaniałego bukietu? Nie, pewnie nie.
Poczucie wdzięku i piękności, które się kształci wychowaniem, przyzwyczajeniem i uprawą sztuk pięknych, umożliwiło Fryderykowi ocenienie wszystkich świetności