kierunek... ale nie można się temu dziwić... nie jestem już dzieckiem... rozum zaczyna przychodzić do głowy.
Fryderyk, który dawniej zawsze mówił prawdę, teraz już zaczynał kłamać.
Dotąd, będąc dzieckiem, a następnie młodzieńcem, wszystkie swoje błędy szczerze wyznawał matce, która była powiernicą wszystkich jego uczuć... lecz na samą myśl, ażeby jej miał wyjawić gorzkie uczucia, jakie obudziły w nim odwiedziny w zamku Pont-Brillant, albo żeby je sama odgadła, Fryderyk doznawał jakiegoś dotkliwego wstydu, jakiejś nadzwyczajnej trwogi. Widząc zaś nadto dobrze, jak go matka ubóstwiała, tem więcej się lękał, ażeby czegoś nie stracił w jej opinji i nie wahałby się zapewne wyznać największego nawet błędu, gdyby ten był skutkiem uwiedzenia, ale wołałby raczej umrzeć, niż wyjawić udręczenia zazdrości; wystrzegając się zatem z obawy zasmucenia swej matki, używał dotąd wszystkich sił, całego uporu swego stałego charakteru i wszystkich środków umysłu, ażeby ukryć starannie tę bolesną ranę, która już zaczynała mu dolegać; lecz daremna byłaby wszelka jego praca w celu utajenia swych uczuć, przed przenikliwem okiem kochającej matki, gdyby Marja nie została w błąd wprowadzoną, a zarazem uspokojoną przez doktora Dufour.
— Niech się pani wcale nie troszczy — mówił z najszczerszem przekonaniem doktór, któremu zwierzyła swój niepokój — Fryderyk pozostaje pod wpływem krytycznej epoki, w jakiej się obecnie znajduje... Ostatnie chwile wzrostu i zbliżający się wiek męski, wywołuje często nagłą i uderzającą zmianę w charakterze młodzieńców; najotwartsi i najweselsi stają się ponurymi i skrytymi; doznają oni jakiejś nieopisanej trwogi, niepojętego smutku, ulegają koniecznej potrzebie oddania się własnym myślom i szukają samotności... Powtarzam zatem, niech się pani nie trwoży bynajmniej tem zjawiskiem,
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1238
Ta strona została skorygowana.