zwrócić rozmowę do dręczącego jego umysł przedmiotu, tem więcej, że nie wiedział wcale jakim sposobem usprawiedliwić się przed matką, iż się tak długo przed nią ukrywał... Z drugiej strony, zdawało mu się, że podobna rozmowa, gdyby byli zostali w domu, łatwo mogła być przerwana przez kogo obcego, i że podczas długiej samotnej przechadzki w polu, prędzej znajdzie jaką przyjazną sposobność pozbycia się swojej tajemnicy.
Na szczęście, mglisty, i pochmurny jeszcze niedawno dzień wypogodził się powoli, skutkiem czego natura ożywiona jasnem słońcem jesiennem, przybrała weselszą postać.
— Możnaby myśleć, mój Fryderyku — rzekła pani Bastien, pragnąc rozweselić swego syna — możnaby myśleć, że to promienne słońce dlatego jedynie wybiega z chmur, ażeby cię powitać jak przyjaciela, którego już dawno nie widziało. A potem, patrzajno, jak ono ozdabia całą naturę.
— Gdzie, kochana matko?
— Czy nie widzisz, jak ono złotemi swojemi promieniami pieści się z tym starym jałowcem, stojącym pod lasem... Przypominasz go sobie?
Fryderyk ze zdziwieniem spojrzał na swą matkę, i potrząsnął głową na znak przeczenia.
— Jakto?... zapomniałeś? że tego lata całe dwa dni przepędziłam pod cieniem tego starego drzewa, kiedyś ty karczował w zastępstwie owego biednego wyrobnika.
— Ah!... prawda... przypominam sobie — rzekł Fryderyk z pośpiechem.
Na to wspomnienie szlachetnego czynu poczuł pewną ulgę; myśl o smutnem wyznaniu, jakie miał uczynić matce, wydawała mu się mniej przykrą.
I wewnętrzne zadowolenie odbiło się także widocznie w jego rysach, że pani Bastien zawołała:
— Jakże, czym nie postąpiła słusznie, namawiając cię na tę przechadzkę... Twoje oblicze zdaje mi się być mniej
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1249
Ta strona została skorygowana.