powiem, kto jesteś. Dosyć na tem, jużem pana osądziła.
— Jużeś mnie pani osądziła?
— Osądziła i zmierzyła... Teraz powiedz mi pan, czego chcesz ode mnie, bo mi się śpieszy do kuchni.
— Powiedziałem już pani, że przyszedłem złożyć jej dowód wdzięczności pani de Beaumesnil, za tę przezorność i milczenie jakieś pani zachowała od czasu owego pamiętnego wypadku...
— Jakiego wypadku?
— Pani wiesz dobrze.
— Przeciwnie, nic nie wiem.
— O! kochana pani Barbancon, miejże pani do mnie zaufanie, byłem jednym z najlepszych przyjaciół pani de Beaumesnil, i wiem dobrze, że ta sierota, wiesz pani... ta sierota...
— Sierota?
— Tak, młoda dziewczyna, przecież nie potrzebuję więcej pani mówić. Widzisz więc pani, że jestem o wszystkiem uwiadomiony.
— A więc, czegóż pan chcesz ode mnie, kiedy już wiesz o wszystkiem?
— Przychodzę w interesie tej młodej panienki, którą pani znasz, i z prośbą, ażebyś mi pani jej adres wskazała, mam bowiem dla niej bardzo ważne wiadomości...
— Doprawdy!
— Bez wątpienia.
— Patrzaj pan — rzekła gospodyni głosem szyderczym i złośliwym.
— Ale, kochana pani Barbancon, cóż jest nadzwyczajnego w tem wszystikiem, co pani mówię?
— Nic... prócz, że pan jesteś starym niegodziwcem! — zawołała gospodyni z gniewem.
— Ja?
— Złoczyńca, który mnie złotem chciał przekupić, ażebym się przed nim wygadała.
— Moja pani kochana, zapewniam panią...
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/125
Ta strona została skorygowana.