jącego się ku nim, który trzymał w ręku mantylę pani Bastien.
Jeździec wstrzymał nareszcie swego konia, którego jadący za nim służący uchwycił za cugle, lekko zeskoczył z niego i zbliżył się do młodej kobiety; w jednej ręce trzymał on kapelusz, w drugiej jej mantylę. Z uszanowaniem ukłonił się pani Bastien, i rzekł do niej tonem ujmującej grzeczności:
— Widziałem zdaleka jak ta mantyla spadła z ramion pani... i czuję się prawdziwie szczęśliwym, że mogę ją pani odnieść.
Poczem ukłonił się powtórnie, i był tak delikatny, że nie chciał czekać na dziękczynienia pani Bastien, ale powrócił do swego wierzchowca, wskoczył na niego, i w chwili, kiedy miał przejeżdżać obok pani Bastien, zwrócił go w przeciwną stronę, zapewne powodowany troskliwą grzecznością, ażeby młodej kobiety nie przestraszyć zbytnią bliskością bystrego rumaka, a następnie wymijając ją, ukłonił się po raz ostatni, i ruszył w dalszą drogę.
Jeździec ten, mogący być w wieku Fryderyka, obok powierzchowności pięknej i ujmującego obejścia, okazał grzeczność tak uprzejmą, że pani Bastien, ścigając go wzrokiem rzekła do syna tonem szczerego przekonania:
— Doprawdy, jakiż to grzeczny, jaki delikatny młodzieniec, nieprawdaż, Fryderyku?
W chwili, kiedy pani Bastien uczyniła to zapytanie swemu synowi, przejeżdżał koło nich mały służący na pięknym wierzchowcu, udający się za pierwszym jeźdźcem. Chłopiec ten, jako ścisły przestrzegacz należnego swemu panu uszanowania, zaczekał na miejscu czas jakiś, dopóki jego pan nie wyjechał na dwadzieścia pięć kroków naprzód.
Pani Bastien skinęła ręką na służącego, który natychmiast zatrzymał swego konia.
— Proszę powiedzieć mi, kim jest ten pan, który dopiero co przejechał?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1251
Ta strona została skorygowana.