wiające przeciwieństwo z tem, czem nieszczęśliwy młodzieniec dawniej, a czem był teraz.
Marja Bastien zdawała się być smutną i zmartwioną; lica jej wyrażały nadzwyczajną boleść, przez co jej anielska dobroć tem tkliwszą się okazywała.
Po słodkiej i wesołej szczerości, po tkliwości i przywiązaniu, które się tak łatwo udzielają innym, a które dawniej istniały pomiędzy matką i synem, nastąpiło teraz ze strony Fryderyka zimne i odpychające zamknięcie się w samym sobie. Dręczona śmiertelną obawą, Marja zaczęła się nareszcie lękać, czy pan Dufour nie omylił się, przypisując ten coraz więcej zatrważający niepokój umysłu, który się tak fizycznie jako i moralnie we Fryderyku objawia, jakiemuś naturalnemu przesileniu.
Pani Bastien przybyła przeto w zamiarze zasięgnienia w tym względzie rady pana Dufour, zwłaszcza, że już od dość dawnego czasu nie widziała wcale doktora, którego obowiązki zatrzymywały w Pont-Brillant.
Wpatrując się długo i ze smutkiem w syna swojego, Marja rzekła do niego prawie z obawą, jak gdyby się lękała obrazić jego drażliwość:
— Fryderyku, ponieważ przybyłeś ze mną do pana Dufour, który ma mnie badać, przeto moglibyśmy przy tej sposobności zasięgnąć jego zdania i o twoim stanie.
— Nie potrzeba, moja matko... ja nie jestem chory.
— Mój Boże, jakże to możesz mówić? Wszakże i dzisiejszą noc przepędziłeś zupełnie bezsennie, moje biedne, kochane dziecię... kilka razy byłam w twoim pokoju, ażeby się przekonać, czy śpisz, ale każdym razem widziałam cię niespokojnym, za każdym razem nie spałeś.
— Co noc jest toż samo.
— Ah! wiem o tem dobrze, i to właśnie... i wiele innych rzeczy niepokoi mnie bardzo.
— To źle, moja matko, że cię takie rzeczy niepokoją, wszystko to przejdzie.
— Zaklinam cię, Fryderyku, pozwól mi zasięgnąć ra-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1256
Ta strona została skorygowana.