Pan de La Rochaigue nie był jednak żadnym politykiem, ale od dawnego czasu spodziewał się nim zostać, żądza uzyskania godności parowskiej zamieniła się w tym dygnitarzu (był prezesem Głównej Rady kolegialnej) w stan szaleństwa, w myśl stałą, w chroniczną śmiertelną chorobę; uważając się za nieznanego światu Canninga i nie mogąc występować na trybunie izby wyższej, chwytał skwapliwie każdą sposobność, w której mógłby się popisać z jaką mową, przybierając wtedy, nawet w najdrobniejszych okolicznościach, sposób mówienia i postawę parlamentarną.
Najbardziej uderzającą właściwością jego mowy była szczególna obfitość przysłówków i przymiotników, które, jego zdaniem, podnosić miały piękność każdej jego myśli. My atoli wyznajemy, że pomimo tego wszystkiego, nie było nic słabszego, nic ciemniejszego, jak to, co baron nazywał swojemi myślami.
Pani de La Rochaigue, kobieta w wieku lat czterdziestu pięciu, była ładna, starająca się przypodobać i lubiła męskie towarzystwo; kibić jej była jeszcze powabna; lecz wyszukana i zbyt młodociana wykwintność jej ubioru zostawała zawsze w nader nieprzyjemnej sprzeczności z jej dojrzałym wiekiem.
Baronowa lubiła namiętnie zabawy, zbytek, wszelką wystawność przepychu i zawsze pragnęła w nich przewodniczyć; na nieszczęście, jej, wprawdzie bardzo przyzwoite dochody, nie zupełnie odpowiadały jej skłonności do ogromnych wydatków; zresztą, wystrzegała się też bardzo narazić się na zupełny upadek; a jako kobieta zręczna, posiadała środki korzystania z tego wysokiego wpływu, jaki wywiera wystawne życie, czyniąc się przy każdej sposobności protektorką owych nieznanych, lecz niesłychanie bogatych cudzoziemców, owych świetnych zjawisk, które po kilkoletniem błyszczeniu w Paryżu nikną na zawsze w nicości bankructwa i zapomnienia. Słowem, pani de La Rochaigue zajmowała się urządzeniem dla tych cudzoziemców sto-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/129
Ta strona została skorygowana.