— Dlatego, ażeby nie trwożyć pani Bastien, powiedziałeś nam...
— Że Fryderyk nierozważnie wychylił się z okna... Powtarzam ci zatem, Piotrze, żem nie stracił z oka ani jednego poruszenia, ani jednego spojrzenia tego nieszczęśliwego młodzieńca. Mówię ci, że on czuje nienawiść dla tego drugiego młodziana.
Wzruszony na chwilę tak silnem przekonaniem David‘a, doktór odpowiedział:
— Być może, iż, z tego powodu Fryderyk dał się unieść gwałtowności charakteru, która w nim zawsze przemaga; ale pomyślże, mój przyjacielu, ze ta zmiana, która matkę jego zatrważa i do rozpaczy ją doprowadza, trwa już od kilku miesięcy. Poprzednia scena mogła Fryderyka na chwilę natchnąć gniewem, nienawiść zaś, któraby tak silnie, tak widocznie na ciało i duszę jego działała, musiałaby jakąś okropną i dawniejszą już mieć przyczynę; powtarzam ci zaś, że syn pani Bastien i Rudolf de Pont-Brillant ani razu jeszcze ze sobą nie mówili; żyją oni każdy w swojem kole, z których jedno zupełnie jest obce drugiemu; pomiędzy nimi nie może nastąpić żadne zbliżenie. Skądby więc mogła powstać jaka nienawiść pomiędzy obu młodzieńcami?
— To prawda. Słowa twoje zupełnie są sprawiedliwe, uznaję całą ich słuszność — odpowiedział David z namysłem — a jednak niepojęte jakieś uczucie mówi mi, że to czysto moralna przyczyna w ten sposób działa na Fryderyka. Widzisz, Piotrze — dodał po chwili i ze smutkiem — teraz żałuję niemal, żem tę zajmującą kobietę spotkał u ciebie, dlatego, że ona, również jak jej syn, coraz większe wzbudzają we mnie współczucie.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— Mówiąc szczerze prawdę, mój przyjacielu, czy może być coś smutniejszego, niż kiedy człowiek czuje tak głębokie a tak daremne dla drugich politowanie? Czy można widzieć coś godniejszego współczucia i uwielbienia, niż
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1296
Ta strona została skorygowana.