Obie osiemdziesięcioletnie kobiety wolnym krokiem postępowały drogą, prowadzącą do skały Grand-Sire.
Nareszcie Zerbinetta zwróciła się do swej pani mówiąc do niej:
— A więc, pani margrabino, ów sęp?
— Przypominasz sobie jak prezes Lunel był zazdrosny względem kawalera? Otóż pewnego razu rzekłam do niego: Zygmuncie, czy chcesz, ażebyśmy kawalerowi wypłatali porządnego figla? Z całego serca margrabino. Musisz zatem, kochany Zygmuncie, nauczyć się udawać jak najdokładniej krzyk sępa. Wyobraź sobie, moja córko, zdumienie prezesa, kiedy usłyszał te słowa: jakoż oświadczył mi, że już nieraz w życiu swojem, z czapką prezesowską na głowie, krzyczał i piorunował w izbie wyższej[1]; pomimo tego jednak nie może się przyznawać do doskonalszego naśladowania głosu sępa, niż innego jakiego ptaka. A więc, naucz się tego, Zygmuncie, a skoro się nauczysz... uśmiejemy się wybornie z tego biednego kawalera. Dobrze, margrabino — odpowiedział prezes — jeszcze dzisiaj wieczorem rozpocznę tę naukę; na szczęście, wszakże to nie brakuje sępów w tutejszych lasach.
— Tak, tak, pani — rzekła Zerbinetta — zaczynam
- ↑ Kanclerz francuski i prezes parlamentu dawniej nakrywali głowę aksamitną czapką.