cież niema jeszcze tygodnia, jakeśmy tamtędy przejeżdżały.
— Ah! już wiem, pani margrabino.
— Jakże się nazywa ta pustelnica?
— Pani Bastien.
— Któż to jest ta pani Bastien?
— Pani margrabino — zawołała Zerbinetta przestraszona, nie odpowiadając na pytanie swej pani — czy pani nic nie słyszała?
— Cóż takiego?
— Tam, w jaskini.
— Cóż.
— Zdaje się, jak gdyby się tam coś poruszyło.
— Co ci się dzieje, Zerbinetto, ty już rozum tracisz; to wiatr poruszył bluszczem.
— Pani margrabina tak sądzi?
— Nie inaczej, ale odpowiedzże mi, któż to jest ta pani Bastien?
— Jest to żona pewnego kupca dóbr, człowieka z czarnej bandy, lub coś podobnego.
— Ah! niegodziwiec jakiś; wszakże to taż sama banda porwała się na mój zamek St. Irene w Normandji, prawdziwy klejnot z czasów odrodzenia; nie zostawili w nim kamienia na kamieniu. Ale na honor, szczęście, że mój syn zrobił mi przyjemność, i jednego z tych łotrów w mojej obecności porządnie skarcił.
— Jednego z ludzi czarnej bandy?
— Tak, tak, wyobraź sobie, jechaliśmy do moich dóbr w Francheville, gdzie już nie byłam od lat sześciu; margrabia powiedział do mnie: Kochana matko, jedźmy przez St. Irene, zobaczymy też, co tam jeszcze pozostało. (Jakobini skonfiskowali nam ten piękny, ulubiony zamek, zabierając go na własność narodową, jak ci złoczyńcy mówili). Przybyliśmy tedy do St. Irene, i znaleźliśmy wszystko zburzonem, oprócz oranżerji, w której zagnieździło się jedno z tych drapieżnych zwierząt, jeden z tych
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1315
Ta strona została skorygowana.