dem słońca, pan Fryderyk przyszedł do mnie... po kule.
— Po kule?
— Tak, pani... pytał mnie, czy nie mam ołowiu na ulanie kul kalibrowych... do jego fuzji.
— Mój Boże! — zawołała pani Bastien, drżąc na całem ciele — kule do jego fuzji!
— Nieinaczej, pani, a ponieważ właśnie miałem kawałek niepotrzebnej rurki ołowianej, więc ulałem pół tuzina kul dla pana Fryderyka.
— Ależ... — dodała młoda matka wzruszonym głosem, starając się oddalić szaloną myśl, jaka jej przeszła przez głowę — więc te kule... były... do polowania?...
— Niezawodnie, pani... gdyż pan Fryderyk powiedział mi, że Jan Franciszek, wie pani, dzierżawca folwarku Coudraie?
— Tak... tak... wiem... Cóż tedy?
— Otóż Jan Franciszek opowiadał wczoraj panu Fryderykowi, że już dwie nocy jedna po drugiej dzik przychodzi ryć jego kartofle w polu... a ponieważ dzisiaj księżyc wcześniej wschodzi, więc pan Fryderyk powiedział, że zasadzi się na niego w miejscu, które mu pokaże Jan Franciszek... i że zabije może dzika.
— Ale jakaż to szalona nieroztropność — zawołała pani Bastien — Fryderyk nigdy jeszcze nie strzelał do dzika; jeżeli go chybi, wtedy narazi swoje życie!
— Nie lękaj się pani, pan Fryderyk strzela wybornie, i...
— Więc mój syn będzie na folwarku Coudraie? — zapytała pani Bastien, przerywając ogrodnikowi.
— Zapewne, pani, jeżeli dzisiaj ma się z dzierżawcą zasadzić na dzika.
Pani Bastien nie żądała już obszerniejszych wiadomości i oddaliła się śpiesznie.
Słońce nikło już, a czerwona tarcza księżyca, będąca właśnie w pełni, zaczynała wznosić się na horyzoncie.
Folwark Coudraie oddalony był o pół mili; Marja, zdję-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1333
Ta strona została skorygowana.