Na taką odpowiedź Marja stanęła jak martwa; nareszcie zdjęta przerażeniem, rzekła do siebie:
— Więc Fryderyk skłamał przed Andrzejem. Ale w takim razie, te kule, te kule, mój Boże poco on je kazał lać?
Dzierżawca, spostrzegłszy niepokój pani Bastien, sądził że ją potrafi uspokoić i powiedział:
— Wcalem z panem Fryderykiem o dzikach nie mówił; ale, jeżeli go pani szuka, zdaje mi się, że będę wiedział, gdzie on się znajduje.
— Widzieliście go zatem!
— Tak, pani.
— Gdzie? kiedy?
— Wszakże pani zna zapewne ową spadzistą górę, leżącą o ćwierć mili od wąwozu Starego Wrębu, w lesie ciągnącym się ku zamkowi Pont-Brillant?
— Znam, znam, cóż dalej...
— Otóż! widzi pani, po zachodzie słońca, ale było jeszcze dosyć widno, wracałem pod ową górę, kiedy o dwadzieścia kroków ode mnie zobaczyłem pana Fryderyka, wychodzącego z gęstwiny i pędem biegnącego przez drogę. Zatrzymał się chwilkę na wierzchołku góry, jak gdyby chciał słuchać, co się dzieje w stronie wąwozu, potem rzucił się pomiędzy drzewa, stojące nad drogą. Widziałem jeszcze zdaleka, jak błyszczała jego fuzja pośród zmierzchu nocnego, i powiedziałem do siebie: Patrzaj! pan Fryderyk ze swoją fuzją, w lesie pana margrabiego, to dziwna rzecz.
— Czy to było dawno?
— Dalibóg, pani, będzie już z pół godziny, właśnie wtedy księżyc dopiero zaczął się pokazywać.
— Janie — rzekła młoda matka z pośpiechem — wiem, że jesteście człowiekiem zacnym i odważnym. Ja w śmiertelnej zostaję obawie, musicie mnie doprowadzić do miejsca, gdzie spotkaliście mojego syna.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1335
Ta strona została skorygowana.