Wypadek ten, nagły jak błyskawica, odbył się w jednem oka mgnieniu i prawie w zupełnem milczeniu.
Odgłos kroków wierzchowca młodego margrabiego i odgłos piosnki myśliwskiej, którą gwizdał, stłumiły w części szelest, sprawiony przez panią Bastien.
Jednakże Rudolf de Pont-Brillant, zatrzymawszy się naprzeciw dębu, zaprzestał gwizdać i pochyliwszy się na siodle, zawołał pewnym głosem.
— Kto tam? Poczem znowu nachylił ucha.
Marja, odkrywszy tym sposobem okropną tajemnicę obecności swego syna w lesie, przyłożyła rękę do ust Fryderyka, i tuląc go do siebie, stłumiła własny oddech, czekając co dalej nastąpi...
Rudolf de Pont-Brillant nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, uniósł się w strzemionach, ażeby mógł lepiej widzieć i zajrzeć z boku dębu, za którym posłyszał lekki szelest.
Szczęściem szeroki cień, jaki to ogromne drzewo rzucało i wysokość drobniejszych drzew i krzewów, które otaczały drogę, nie pozwoliły młodemu margrabiemu nic dojrzeć.
Przysłuchując się jeszcze przez kilka sekund, i nie domyślając się wcale, ażeby nieznany jego nieprzyjaciel miał go tutaj uprzedzić, Rudolf popuścił wodze swemu koniowi i powiedział do siebie:
— Pewnie spłoszyłem jaką zwierzynę, która pobiegła sobie dalej.
Poczem matka i syn jej, oboje nieruchomi, i pogrążeni w niemem milczeniu, zdjęci trwogą i tuląc się do siebie, słyszeli młodzieńca gwiżdżącego dalej zaczętą już poprzednio piosnkę myśliwską.
Głos ten cichł coraz bardziej, aż nareszcie zginął zupełnie w głuchem milczeniu lasu.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1343
Ta strona została skorygowana.