wszakże ty to pojmujesz... gdyż... doprawdy, jakaż to szalona nierozwaga z twej strony... moje kochane dziecię... czyliż to nie wiesz, że leśnicy pana margrabiego...
Te wyrazy: pana margrabiego, wywarły nareszcie Fryderyka z jego przerażającej wartwoty, ścisnął pięści z wściekłością i patrząc w oczy matki z wyrazem szalonej dzikości zawołał:
— Czatowałem tutaj... na pana margrabiego... rozumiesz mnie... moja matko?
— Nie, Fryderyku — odpowiedziała nieszczęsna kobieta, okropnym przejęta dreszczem — nie, nie rozumiem..., a zresztą czy ja rozumiałam kiedy... waszą mowę łowiecką?
— Ah! — mówił Fryderyk z przerażającym uśmiechem — wytłómaczę się więc tak, ażeby mnie zrozumiano Otóż! wiedząc że pan margrabia miał tędy... wieczorem, po zachodzie słońca przejeżdżać... nabiłem mą fuzję kulami, i przyszedłem zaczaić się za tem drzewem, ażeby zabić pana margrabiego, gdy będzie przejeżdżał. Czy teraz rozumiesz, moja matko?
Po tych okropnych słowach, pani Bastien przez chwilę była bez przytomności, później atoli okazała bohaterską stałość.
Oparłszy jednę rękę na ramieniu syna, drugą przyłożyła do jego czoła, mówiąc głosem spokojnym... bardzo spokojnym...
— Jak ta biedna głowa jego jest rozpalona... on jeszcze jest w gorączkowem obłąkaniu... Mój Boże! mój Boże! jakże go nakłonić, ażeby poszedł ze mną?
Fryderyk najprzód zdumiony taką mową i pozornym spokojem swej matki, zwłaszcza po tak okropnem wyznaniu, jakie jej w rozpaczliwej nienawiści swojej dopiero co uczynił, zawołał:
— Powtarzam ci, matko, że jestem przy zdrowym rozumie... pragnę pomścić się za ciebie i za mnie samego; a widzisz, że nienawiść moja jest..
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1346
Ta strona została skorygowana.