nienia służby, jeżeli tu przyjedziesz; jest to człowiek bardzo pewny, któremu wszystko mogę powierzyć na czas mojej nieobecności. Pod tym więc względem zamierzona podróż nie przedstawia żadnej trudności.
„Bądź zdrów, jestem bardzo niespokojna i bardzo smutna.
„Kończę tak spiesznie mój list, ażeby go jeszcze dzisiaj wieczorem wyprawić.
„W poniedziałek rano, po otrzymaniu twej odpowiedzi, napiszę do ciebie i sama zawiozę list do Blois; stanę tam około godziny drugiej, ażebym mogła od twego korespondenta odebrać potrzebne pieniądze na podróż; tego samego wieczoru wsiądę do dyliżansu paryskiego, w którym zostaniemy dwadzieścia cztery godziny, potem z Lugdunu udamy się dalej ku Południowi.
„Żegnam cię powtórnie.
Napisawszy taki list, pani Bastien kazała natychmiast zaprząc konia i zawieść go do Blois.
Wracając stamtąd posłaniec miał wstąpić do Pont-Brillant i tam doręczyć bilet, który Marja napisała do doktora Dufour, z prośbą ażeby nazajutrz przybył odwiedzić Fryderyka i przedsięwziąć jaki środek przeciw słabości, która się w nim tak nagle objawiła.
Pozostawszy sama, i upewniwszy się pierwej kilkakrotnie o stanie syna, który spokojny i niby śpiący zdawał się przecież być bardzo wzruszonym, pani Bastien zastanowiła się jeszcze nad swoim zamiarem odbycia tej nagłej podróży, i znalazła go nader usprawiedliwionym.
Pytała się tylko z obawą, jakim sposobem przeszkodzi Fryderykowi, ażeby jej aż do wyjazdu ani na jedną chwilę nie opuścił?
Nareszcie północ wybiła.
Młoda matka pogrążona była w bolesnem zadumaniu, kiedy wśród głębokiego milczenia nocy, zdawało jej się,