Tak szczerą i doświadczoną była wiara doktora w jego przyjaciela, tak anielską była czystość duszy Marji, nareszcie tak pociągającą była szczerość ofiary David’a, że nie przyszło, nie mogło nawet przyjść na myśl pani Bastien albo panu Dufour, ażeby propozycja David‘a, niespodziewana jak każdy pierwszy odruch szlachetnego serca, ale nadewszystko prawa, bezinteresowna, mogła ukrywać w sobie zamiar jakiegoś podejścia i co więcej, David czyniąc taką propozycję, Marja i doktór zastanawiając się nad nią, nie pomyśleli nawet ani chwilę, ile mogło być niebezpieczeństwa w ciągłych poufnych, familijnych stosunkach, jakie miały się zawiązać pomiędzy młodą matką a nauczycielem. Nie, świętość miłości macierzyńskiej natchnęła Marję niczem niezachmurzoną ufnością, doktora zaś i jego przyjaciela poświęceniem pełnem uwielbienia i religijnego szacunku.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Pani Bastien, oddając doktorowi drżącą ze wzruszenia ręką list David’a, miała właśnie do niego przemówić, kiedy Dufour zawołał:
— Przepraszam, jeszcze słówko... nie wiem, jakie będzie pani postanowienie, ale zanim je poweźmiesz, uważam się za zobowiązanym udzielić pani niektórych wiadomości co do Henryka David. Wtedy dopiero, zupełnie objaśniona w tej mierze, będzie pani mogła przyjąć lub odrzucić jego ofiarę. Wszakże i pani jest tegoż samego zdania?