— Nie, kochany doktorze — odpowiedziała Marja Bastion po chwili namysłu — nie jestem tego zdania.
— Jakto?
— Z dwóch rzeczy jedna... albo przyjmę ofiarę pana David, albo zniewolona będę odmówić jej przyjęcia. Jeżeli przyjmę, byłoby z mej strony pewnym rodzajem uwłaczającej nieufności dla pana i jego przyjaciela, chcieć jeszcze czegoś więcej dowiedzieć się o nim; list ten przekonywa mnie o wzniosłości jego umysłu, o szlachetności jego serca. Słowem, pod względem moralnym, pan odpowiada mi za swego przyjaciela, jak za siebie samego, tak jest, kochany doktorze, pan, dla którego czuję najsprawiedliwszy szacunek. Czegóż więcej mogłabym żądać? A potem, przypomnę panu co mi sam przed chwilą powiedziałeś: pomiędzy nauczycielami, którychbym mogła wybrać, byłżeby choć jeden, dający mi takież rękojmie jak pan David?
— To prawda, ludzie uczciwi powinni sobie zawierzyć na słowo.
— Jeżeli przeciwnie — dodała pani Bastien ze smutkiem — jeżelibym nie mogła, lub nie powinna przyjąć ofiary pana David, byłoby niedelikatną ciekawością z mej strony żądać szczegółów z życia osoby, która ma mi pozostać obcą, pomimo, że szlachetność jej ofiary zasługuje na wieczną wdzięczność z mej strony.
— Dziękuję pani we własnem i David‘a imieniu za tę ufność jaką nam pani okazuje. Teraz niech się pani namyśli i da mi znać jak najprędzej, co postanowi uczynić. Chciałem stosownie do zamiarów David‘a pokazać pani list jego jaknajprędzej. Dlatego to, nie zważając już na niestosowność mego postępku, przybyłem jeszcze dzisiejszej nocy, nie chcąc czekać aż do jutra, i...
Doktór nie zdołał dokończyć.
Gwałtowny wybuch konwulsyjnego śmiechu rozległ się w pokoju Fryderyka i pani Bastien, jakby piorunem rażona, porwała się z krzesła.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1371
Ta strona została skorygowana.