Marja nie mogła już dokończyć, gdyż w tej chwili doktór wszedł do pokoju w towarzystwie Henryka David.
Ostatni z nich oddał głęboki ukłon pani Bastien, a podniósłszy następnie oczy, ujrzał ślady świeżych łez na twarzy młodej kobiety; jednocześnie dostrzegł także i śmiertelną bladość Fryderyka, który wpatrywał się w niego wzrokiem ponurym i nieufnym.
Nowy nauczyciel byłby się wszystkiego domyślił, chociażby go nawet błagalny wzrok pani Bastien nie był uprzedził niejako o scenie, która przed chwilą odbyła się pomiędzy matką a jej synem.
— Pani — rzekł pan Dufour — mam zaszczyt przedstawić pani... mego przyjaciela, pana Henryka David.
Pani Bastien przejęta była takiem wzruszeniem, że ledwie zdołała powstać z krzesła, na które upadła napowrót ukłoniwszy się David’owi, który do niej powiedział:
— Starać się będę odpowiedzieć w zupełności zaufaniu, jakie pani we mnie raczyła położyć.
— Mój synu — rzekła pani Bastien do Fryderyka głosem, który chciała pozornie przynajmniej uczynić pewnym — spodziewam się, że odpowiesz należycie staraniom pana David, który raczył podjąć się przewodniczenia ci w dalszych twoich naukach.
— Panie — odezwał się Fryderyk, patrząc śmiało w oczy David’a — przybywa pan do tego domu wbrew mej woli, wyjdziesz zaś z niego przeze mnie.
— O! mój Boże! — zawołała pani Bastien z rozdzierającem serce łkaniem.
I zdjęta wstydem, boleścią, niezdolna już wymówić ani jednego słowa, nie śmiała nawet oczu podnieść na David’a.
Ten, spojrzawszy na Fryderyka wzrokiem pełnem tkliwego politowania, powiedział do niego głosem anielskiej dobroci i niewzruszonego przekonania:
— Biedne dziecię, żałować będziesz tych wyrazów, skoro tylko zaczniesz mnie kochać.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1388
Ta strona została skorygowana.