— Dwunasta godzina — zawołała pani Bastien ze zdziwieniem — już dwunasta?
David, nie chcąc być natrętnym, podniósł się, wziął kajet i powiedział do Marji:
— Pozwól mi pani zabrać ten zeszyt z sobą, to, cośmy dotąd odkryli, jest bardzo wątpliwe, bardzo niedokładne, ale nic to nie szkodzi, częstokroć najmniejszy ślad wprowadza nas na drogę prawdy, zastanowię się nad tem wszystkiem, a, być może, znajdę jakiś zaród, który następnie moje rozmowy z Fryderykiem dalej rozwiną.
— Do jutra zatem, panie David — rzekła Marja ze smutkiem, czując na nowo cały ciężar obawy, która wieczorem opuściła ją na chwilę, pomimo, że nie przestali myśleć o Fryderyku — przyjmuję wszystkie nadzieje, jakie mi pan uczynił, bo bardzo ich potrzebuję, jutro będzie dla nas dzień wielkiej próby, ponieważ jutro będzie pan miał pierwszą rozmowę z moim synem.
— W rozmowie tej kierować mną będzie chwilowe natchnienie, stan umysłu Fryderyka, a może też i ostateczny wynik moich spostrzeżeń, jakie dzisiaj jeszcze czynić będę nad tem pismem, które z sobą zabieram.
— A więc do jutra, panie David.
— Do jutra, pani.
Wkrótce potem David, zatopiony w głębokich myślach, zamknął się w swoim pokoju, leżącym nad mieszkaniem młodej matki.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1405
Ta strona została skorygowana.