Bastien oddalał się do swego pokoju o godzinie ósmej; skoro się bowiem położył, udany sen pozwalał mu uwalniać się z pod troskliwości, jaką go otaczano, i zatapiać się, że tak powiemy, z zamkniętemi oczyma w czarnej otchłani swoich myśli.
— Teraz jestem jeszcze nieszczęśliwszy niż w przeszłości — mówił do siebie młodzieniec — dawniej niepokój, ustawiczne pytania matki mojej co do tej nieznanej choroby oburzały mnie... dziś, smucą mnie tylko i zwiększają mą rozpacz. Pojmuję wszystko, co moja matka musi cierpieć; jej litość nie zniechęca się bynajmniej. Każdy dzień przynosi mi nowy dowód jej tkliwego politowania, jej niesłychanych usiłowań ażeby mnie uleczyć; ale, niestety! ona może tylko przebaczyć mą zbrodnię, nigdy jej zapomnieć... Nie powinna się nigdy dowiedzieć, o! nigdy... jakie okoliczności skłoniły mnie do chęci zabicia tego Pont-Brillant... Dlatego też będę dla niej tylko smutnym przedmiotem jej politowania; inaczej być nie może, czuję bowiem, że moja choroba jest nieuleczalna...
„A to, co myślę o mej matce, toż samo myślę i o panu David; jestem teraz zupełnie przekonany o jego poświęceniu dla mnie i dla mojej matki; gdyż poświęcać się dla mnie, jest to poświęcać się i dla niej... lecz wszelka jego pieczołowitość jest bezwładną... Ah! choroba moja jest równie nieuleczalną... jak wyrzuty sumienia po spełnieniu podłego i okropnego czynu“.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Podczas kiedy nieszczęsny młodzian, trapiony temi smutnemi myślami, zatruwał życie swoje coraz dotkliwszą boleścią, David sądząc, że już jest na drodze prawdy, nie ustawał w swoich badaniach, zamierzając ostatnią i stanowczą próbę odbyć wtedy dopiero, kiedyby już był uzbrojony całą wszechwładzą niewątpliwego przekonania; z tego to powodu wymyślał coraz nowe poszukiwania, rozciągając je nawet do przedmiotów najmniej znaczą-