cych z pozoru, w tem przekonaniu, że Fryderyk mając zapewne ważne powody do tajenia przed matką swych myśli, może być mniej ostrożnym względem dawnych domowników. Wypytywał zatem szczegółowo starą służącą i ogrodnika, a tym sposobem dowiedział się o niektórych wypadkach mających dla niego wielkie znaczenie: tak naprzykład, jeden żebrak dla którego Fryderyk dawniej bardzo był hojny, powiedział był do ogrodnika: Pan Fryderyk bardzo się odmienił; on, dawniej tak dobry, odpowiedział mi dzisiaj z gniewem: Udajcie się do pana margrabiego, przecież on taki bogaty!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Pani Bastion widywała zwykle David’a kilka razy na dzień.
Lecz pewnego dnia nie pokazał się wcale.
Kiedy wieczorem podano do stołu, Małgorzata poszła go o tem zawiadomić. David cały zatopiony w myślach, polecił jej tylko, ażeby oznajmiła pani Bastien, że czując się nieco słabym, nie przyjdzie na obiad.
Fryderyk, dosięgnąwszy ostatniego szczebla swej choroby moralnej, pozostał również w swoim pokoju.
Marja, po raz pierwszy od czasu przybycia David‘a. przepędziła wieczór zupełnie samotnie.
Samotność ta głęboko ją zasmuciła; mimowolnie czarne jakieś przeczucia opanowały jej duszę.
Nareszcie około jedenastej godziny wróciła do swego pokoju; jej syn spał, albo udawał, że śpi; Małgorzata przyszła jak zwykle usłużyć swej pani, która milcząca i zasmucona rozwiązawszy swe długie włosy, zaczęła je splatać na noc. Stara służąca przemówiła już kilka razy do swej pani, lecz ta nie zwracała na nią uwagi, nareszcie, kiedy już miała wychodzić, rzekła:
— Zapomniałam zapytać się pani, czy Andrzej będzie mógł jutro zaprząc do wózka i pojechać do Pont-Brillant?