gi, ah! wierzę panu... wierzę... i szczęśliwa jestem tą swoją wiarą.
— Bardzo słusznie pani czyni... bo ja nigdy nie kłamałem — odpowiedział David, nie śmiejąc nawet spojrzeć na Marję, której piękność upajała go — ale któż to mógł powiedzieć pani... że ja wyjeżdżam...
— Małgorzata powiedziała mi to przed chwilą w moim pokoju, i przerażona temi jej słowy przybiegłam do pana.
Słowa te przypomniały David’owi, że obecność pani Bastien w jego pokoju, i w porze tak spóźnionej, mogła się wydać dziwną domownikom, pomimo szacunku i przywiązania, jakie wszyscy dla niej czuli; jakoż, korzystając z okoliczności, którą mu sama nastręczyła, zbliżył się ku drzwiom, które podczas tej rozmowy pozostały otworem i głośno zawołał na Małgorzatę.
— Daruj mi, pani — rzekł następnie do Marji, która ze zdziwieniem patrzyła na niego — ale chciałbym się dowiedzieć, skąd Małgorzata powzięła wiadomość, że miałem zamiar wyjechać.
Służąca równie zdziwiona jak przestraszona nagłem wyjściem swej pani, z największym pośpiechem przyszła do David‘a, który rzekł do niej:
— Kochana Małgorzato, nabawiłaś twoją panią wielkiego niepokoju, mówiąc jej, jakobym miał się stąd oddalić... i to właśnie w chwili kiedy Fryderyk, ten biedny, kochany chłopiec, który przy tobie się urodził, potrzebuje wszystkich naszych starań. Zdjęta największą obawą, pani Bastien przybiegła tutaj: szczęściem nie było dla mnie nic łatwiejszego jak uspokoić ją; ale pytam się ciebie jeszcze raz, skąd ci przyszła myśl, jakobym postanowił wyjechać?
— Jużem to pani powiedziała, że pan żądał od Andrzeja furmanki do przewiezienia rzeczy do Pont-Brillant... Wtedy... zdawało mi się...
— To prawda!... — rzekł David, przerywając Małgorzacie; poczem zwróciwszy się do Marji dodał — prze-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1424
Ta strona została skorygowana.