— Jakąż to pracę i w jakim celu?
— Ażeby cię uczynić równie szczęśliwym... jakim byłeś dawniej.
— Mnie uczynić szczęśliwym... — zawołał Fryderyk mimowolnie.
— Tak jest.
— Ależ — dodał Fryderyk z pewnym przymusem — ja nie jestem już nieszczęśliwy... powiedziałem to dzisiaj rano mej matce... cierpienia, których doznawałem... i które rozdrażniły mój charakter... opuściły mnie... prawie nagle... Zresztą, wszakże i pan Dufour przepowiedział mej matce... że to się tak zakończy.
— Więc to prawda, mój synu... nie jesteś... już nieszczęśliwy? twoje zgryzoty już ustały? i serce twoje jest równie zadowolone i wesołe jak dawniej?
— Panie...
— Niestety, mój drogi Fryderyku, prawość twego serca nie pozwala ci taić prawdy zbyt długo... Tak jest, jakkolwiek starałeś się dzisiaj rano uspokoić twą matkę... ty cierpisz jeszcze i teraz... równie a może i więcej jeszcze cierpisz aniżeli dawniej.
Oblicze Fryderyka zmieniło się nagle. Przenikliwość David’a przerażała go... i, unikając jego wzroku., spuścił oczy.
David wpatrywał się w niego z największą bacznością. Poczem dodał:
— Nawet milczenie twoje przekonywa mnie, moje kochane dziecię, że ta praca, której zamierzam się podjąć, ażeby cię uczynić równie szczęśliwym jak dawniej, skutecznie jeszcze dopełnioną być może; dziwić się zapewne będziesz, dlaczego jej prędzej nie przedsięwziąłem. Przyczyna tego jest prosta... nie chciałem wziąść się do niczego bez zupełnej pewności... a wczoraj to dopiero upewniłem się o przyczynie cierpienia, które cię tak gnębi... które cię zabija... Przyczynę tę... zmam teraz niewątpliwie...
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1433
Ta strona została skorygowana.