to kierunku biegł David ze wszystkich sił, śpiesząc za szumem bałwanów rzeki.
W dziesięć minut potem, wyszedłszy z zarośli i przebiegłszy przez łąkę, której brzeg jeden zasypany był żwirem, wyrzuconym przez wodę, David w kilku skokach stanął nad szerokiem łożyskiem rzeki...
Wtedy ujrzał u stóp swoich ogromną przestrzeń mętnej, szumiącej wody, której bałwany szybkim pędem toczyły się w dalsze strony.
Jak tylko okiem można było dosięgnąć, David, zadyszany nagłym biegiem, nic nie mógł dojrzeć...
Nic... prócz przeciwnego brzegu rzeki, pokrytego gęstą mgłą...
Nic... prócz szarego i pochmurnego nieba, z którego wkrótce zaczął padać zimny deszcz...
Nic... prócz tego prądu mętnej wody, huczącej jak grzmot w oddaleniu i tworzącej ku zachodowi obszerny łuk, nad którym piętrzyły się gęste lasy Pont-Brillant, uwieńczone obszernym zamkiem margrabiego.
W tak krytycznej chwili, zmuszony do bezczynności, David uczuł swą silną i odważną duszę uginającą się pod ciężarem okropnej rozpaczy.
Daremnie starał on się oprzeć tej rozpaczy, wmawiając w siebie, że Fryderyk nie posunąłby się może do tak strasznej ostateczności... Przypisywał nawet to nagłe zniknienie młodzieńca tylko swawolnej chęci sprzeciwienia się swemu nauczycielowi.
Ale niestety!... niedługo David pozostał w takiem złudzeniu... gwałtowny wiatr, wiejący z biegiem rzeki, przypędził prawie pod jego stopy niebieską sukienną czapkę, otoczoną małą wypustką szkocką, którą Fryderyk tegoż samego poranku miał na głowie.
— Nieszczęśliwy chłopiec — krzyknął David, zalewając się łzami — a jego matka... jego matka... ah! to okropne!
Później zdawało mu się, że usłyszał pośród szumu wody i wiatru jakiś przeciągły krzyk trwogi.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1438
Ta strona została skorygowana.