Na te słowa powtarzane przez Fryderyka z radosnem upojeniem: Ocalony jestem... matko, ocalony... Marja Bastien spojrzała na swego syna z radością, połączoną ze zdumieniem; był on już bowiem nie do poznania i prawie zupełnie przeistoczony, czoło pogodne, uśmiech wesoły, wzrok ognisty, piękne jego rysy zdawały się być opromienione jakiemś wewnętrznem światłem.
Jaki to cud, jakie środki wywołały ten nagły i niespodziewany skutek? Marja nie badała tego wcale. David powrócił jej dawnego Fryderyka, jak zwykle mówiła. Dlatego też, w uniesieniu religijnej prawie wdzięczności, chciała już rzucić się do stóp David’a, gdy ten wstrzymał ją od tego, spiesznie wyciągając ku niej swe ręce. Marja uchwyciła je i ściskała z serdecznym zapałem w swych dłoniach, odzywając się do niego głosem, w którym, że tak powiemy, odbijały się wszystkie wzruszenia jej macierzyńskiego serca.
— Moje życie... całe moje życie... panie David, pan wrócił mi mojego syna!...
— O! moja matko... o! mój przyjacielu — wołał Fryderyk.
I w jednem serdecznem wylaniu, przyciskał do serca swego Marję i David’a, którzy, podzielając wzruszenie młodzieńca, połączyli się z nim jednym węzłem przywiązania.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1454
Ta strona została skorygowana.
XXVII.