David, ubrawszy się jak można było na prędce, poszedł drzwi otworzyć.
I ujrzał Fryderyka, bladego, z twarzą wyrażającą nadzwyczajne pomieszanie.
— Moje dziecię, cóż się stało?
— Ah! mój przyjacielu... jakie nieszczęście!
— Cóż takiego?
— Wylew... o którym wczoraj mówiono w cegielni...
— Wylew... to okropne... ileż to klęsk, mój Boże! ile klęsk.
— Pójdź... pójdź, mój przyjacielu... z brzegu lasku naszego już wcale nie widać Doliny... jest to jezioro bez granic!
David i Fryderyk zeszli z pośpiechem; w salonie zastali już panią Bastien.
Małgorzata i ogrodnik narzekali i płakali z trwogi i przerażenia.
— Woda nas zaleje.
— Dom zostanie zniszczony — wołali oboje.
— A folwark w dolinie — mówiła pani Bastien z oczyma łzami zalanemi — te domy, stojące samotnie, może one już teraz zalane... ci nieszczęśliwi, którzy je zamieszkują zaskoczeni w nocy przez wodę, nie mogli może uciec.
— W takim razie, pani — rzekł David — należy przedewszystkiem zająć się mieszkańcami Doliny! Tu nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1462
Ta strona została skorygowana.
XXVIII.