Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1473

Ta strona została skorygowana.

Piękne jego rysy ożywione były prawdziwym zapałem, i z oczyma wlepionemi w David’a, odgadując najmniejsze jego skinienie, syn pani Bastien robił wiosłem jak najlepszy przewoźnik. Za każdem poruszeniem wiosła, statek posuwał się szybko i bez żadnego wstrząśnienia.
David, stojący na przedzie czółna, swoją wyniosłą postawą, odkrytą głową, włosem czarnym igrającym z wiatrem, wzrokiem już to wlepionym w zalany wodą folwark, już to wpatrującym się w przedmioty mające przeszkodzić ich żegludze, wyobrażał człowieka zimnego, roztropnego, bacznego i stawiającego śmiałe czoło wszelkiemu niebezpieczeństwu. Przez jakiś czas bieg czółna, ułatwiony jego płytkością, nie doznał żadnej przeszkody, ale nagle nauczyciel zawołał:
— W górę wiosła!...
Fryderyk wykonał ten rozkaz, i w kilka sekund czółno zatrzymało się na miejscu.
David pochylony naprzód, gruntował za pomocą swego bosaka wodę, którą zdaleka spostrzegł burzącą się na powierzchni, jak się to powszechnie dziać zwykło, kiedy spotka jaką ukrytą przeszkodę, o którą się roztrąca.
Rzeczywiście, przekonał on się, że czółno stanęło właśnie nad stosem ogromnych wierzb, wyrwanych z korzeniem, wśród których mogłoby uwięznąć, gdyby było płynęło z całą szybkością; oparłszy tedy bosak o jeden z pni, który napotkał pod wodą, David odwrócił statek od grożącego mu niebezpieczeństwa.
— Teraz, mój synu — dodał David — bierz się znowu do wiosła, zbaczając trochę na lewo, ażeby się dostać do tych trzech wielkich topoli zatopionych w połowie, które widzisz tam, nad wodą. Przybywszy do nich, wypłyniemy potem na prąd, który się już i tutaj daje nieco czuć, chociaż jesteśmy jeszcze na stojącej wodzie.
Po upływie kilku minut David znowu zawołał:
— W górę wiosła!
To powiedziawszy, nauczyciel utkwił żelazny hak, któ-