W tem nowem niebezpieczeństwie nauczyciel nie stracił zwykłej przytomności umysłu; zarzucił on swój bosak na barkę margrabiego i przy jego pomocy przyciągnął się szybko do niej, przez co zręcznie uniknął uderzenia, jakie płynące drzewo byłoby zadało jego wątłemu statkowi.
— Ah! mój panie — rzekł sternik barki zamkowej do David’a w chwili kiedy jego czółno zatrzymało się przy niej — kim jest ten odważny młodzieniec, który ocalił pana margrabiego?
— Rana pana de Pont-Brillant może być niebezpieczna — zawołał David, nie zważając na uczynione sobie pytanie — wracajcie jak najspieszniej do zamku...
Poczem David odczepił swój bosak od barki, ażeby puścić czółno na wodę, i rzekł do Fryderyka, który z twarzą jaśniejącą radością odgarniał swoje długie włosy:
— Do wiosła, mój synu, Bóg jest z tobą... Skoro się tylko dostaniemy na stojącą wodę, będziemy zupełnie bezpieczni.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Bóg opiekował się czółnem, jak powiedział David.
Bez żadnego wypadku dostało się ono na stojącą wodę.
Tam znikło już wszelkie niebezpieczeństwo.
Ponieważ David nie potrzebował teraz czuwać nad sterem, przeto odebrał wiosła z osłabionych rąk Fryderyka, który tymczasem pokrzepił winem ocalonych mieszkańców folwarku.
W dziesięć minut potem czółno przybiło do brzegu, u którego kończyły się wody wylewu.