Wysiadając na ląd, spotkali nad brzegiem panią Bastien.
Młoda niewiasta widziała niektóre okoliczności tego ocalenia, przy pomocy perspektywy David’a, którą przybliżała do oka lub odkładała na bok, w miarę jak niebezpieczeństwo wywoływało jej trwogę lub nadzieję. Już to uważała, że przechodziło jej siły przypatrywać się zdaleka tylko tej bohaterskiej walce jej syna z tak licznemi niebezpieczeństwy, nie mogąc go ani skinieniem, ani głosem swoim zachęcić do wytrwania. Już też nie była w stanie oprzeć się tej nieukróconej żądzy dowiedzenia się, czy Fryderyk zdoła uniknąć tych licznych wypadków, jakie mu w każdej chwili groziły.
W ciągu tego czasu Marja zdjęta podziwem, miotana rozmaitemi wzruszeniami, nadziei, trwogi, wątpliwości i ze łzami w oczach kilkakrotnie mogła ocenić pełną odwagi i przywiązania troskliwość David‘a, z jaką czuwał nad Fryderykiem; dlatego też, nie podejmujemy się wcale opisywać zachwytu młodej matki na widok zbliżającego się do brzegu czółna, w którym znajdowali się jej syn, David i nieszczęśliwi, których obaj uratowali z taką nieustraszoną odwagą.
Lecz radość Marji zamieniła się w pewien rodzaj pobożnego rozrzewnienia, kiedy dowiedziała się od David’a, że Rudolf de Pont-Brillant winien był swoje życie Fryderykowi.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1485
Ta strona została skorygowana.
XXXI.