w sercu swojem. W tem niewypowiedzianem przywiązaniu do syna pani Bastien, David osładzał sobie pamięć straconego brata.
Częstokroć, kiedy północ wybiła, szczęśliwe grono trojga przyjaciół spoglądało na siebie ze zdziwieniem i jakby utyskując nad niepowstrzymanym biegiem czasu, odzywało się jednym okrzykiem:
— Już!
Dodając potem:
— Jutro! jutro!
Marja odchodziła do siebie; lecz Fryderyk towarzyszył David’owi do jego pokoju, a nieraz nauczyciel i wychowanek jego długo jeszcze stali w otwartych drzwiach, zapominając o spóźnionej porze wśród powabu miłej rozmowy. Młodzieniec przysłuchiwał się z uwagą, odpowiadał i pytał znowu z żywym zapałem, a mistrz jego mówił z porywającą siłą dojrzałego męża, uśmiechającego się tkliwie nad młodością, która nie może się doczekać, rychło wstąp na tajemniczą drogę swojego przeznaczenia.
Ileż to razy Małgorzata była zniewoloną wejść na schody, prowadzące do pokoiku David’a i powiedzieć Fryderykowi:
— Ależ, panie Fryderyku, a przecież to już po północy, pierwsza godzina... a wiadomo panu, że pani nigdy się przed panem nie kładzie.
Wtedy Fryderyk ściskał rękę David‘a i odchodził dopiero do swej matki.
Tutaj David długo znowu był przedmiotem rozmowy między Marją a jej synem.
— Matko — mówił Fryderyk — jak zajmujące było opowiadanie tej podróży do Azji mniejszej!
— Ah! tak, trudno słyszeć coś więcej zajmującego — odpowiedziała młoda niewiasta — ale równie ważnem było, co nam pan David mówił o dźwięku głosu, i to zupełnie przypadkowo, z powodu pęknięcia struny w fortepianie!
— Matko, albo to porównanie własności głosu z wła-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1495
Ta strona została skorygowana.