mieli właśnie zamiar wyjść z domu, ażeby zanieść wsparcie swoim klijentom, kiedy Małgorzata doręczyła swej pani list, dopiero co przyniesiony przez umyślnego posłańca.
Skoro Marja ujrzała adres, nie była w stanie ukryć swego zdziwienia i niepokoju.
Pismo to było od pana Bastien i zawierało co następuje;
„Moja pani żono (z której wcale nie jestem zadowolony).
„Interesa moje w Berry prędzej ukończyłem, aniżelim się spodziewał. Zajęty jeszcze jestem w Pont-Brillant załatwieniem rachunków z moim kumem Bridou. Przybędziemy wkrótce na folwark, gdzie Bridou zabawi kilka dni, ażeby mi dopomóc w obliczeniu wynagrodzenia, jakie mi będzie przypadać ze wsparcia, udzielić się mającego wszystkim poszkodowanym z powodu wylewu, gdyż i nieszczęście musi się także na coś przydać.
„Przybędziemy na obiad.
„Postarajże się, ażebyśmy zastali piękną pieczeń baranią dobrze naszpikowaną czosnkiem i smaczny kapuśniak, jak ja lubię, z należytą porcją świeżej, peklowanej wieprzowiny z mojej własnej trzody i porządny zapas kiełbas Bloazyjskich; o tem wszystkiem proszę mi pamiętać.
„Notabene. Przybywam w bardzo złym humorze i z niezmiennym zamiarem wytuzowania mojego pana syna naprzykład, jeżeli go jeszcze nie opuściły owe melancholijne grymasy i jeżeli nie zaniechał swoich książęcych wymysłów.
„Twój mąż, który nie ma najmniejszej chęci do żartowania,
„S. P. Bridou jest zupełnie jak ja, lubi on ser, co sam chodzi. Powiedz Małgorzacie, ażeby nam go poszukała, i sama dopilnuj“.
Pani Bastien nie przyszła jeszcze do siebie ze zdziwie-