Zaledwie David przeczytał ten list, napisany z przedwcześnie dojrzałą mocą i godnością, gdy syn pani Bastien pobiegł spiesznie do stołu, napisał kilka wierszy, złożył papier w kształcie listu, a następnie powrócił do swej matki.
— Teraz, w kilku wyrazach opowiem ci, droga matko, owo spotkanie w wąwozie — rzekł młodzieniec. — Z tego i ty, i przyjaciel mój będziecie mogli ocenić, czy odpowiedź, którą dopiero co napisałem dla pana de Pont-Brillant, jest stosowną.
I nie wspomniawszy nic o podsłuchanej rozmowie starej margrabiny z Zerbinettą... gdyż lękał się obrazić przez to swą matkę, Fryderyk opowiedział jej i David‘owi wszystko, co się w owym dniu nieszczęsnym, o którym margrabia mówił w liście swoim, przytrafiło; opowiedział jak tenże odmówił bicia się w ciemności z nieznanym sobie człowiekiem, jak, chcąc uniknąć nalegania Fryderyka, przewrócił go swym koniem i jak potem Fryderyk, nie posiadając się z wściekłości, stanął na czatach w miejscu, gdzie margrabia musiał przejeżdżać, ażeby go tam zastrzelić.
Skończywszy to opowiadanie, które nie usprawiedliwiając go bynajmniej, objaśniło przynajmniej jego matkę i David’a, wskutek jakich to uczuć i wypadków doprowadzony został do zamiaru wykonania tak zdradzieckiego napadu, zamiaru, który przecież panu de Pont-Brillant pozostał nieznany, Fryderyk rzekł do swej matki:
— Czytaj teraz moją odpowiedź na list pana de Pont-Brillant.
Marja przeczytała co następuje:
„Wyzwałem pana bez żadnej przyczyny... wstydzę się tego... Ocaliłem panu życie... i jestem bardzo szczęśliwy... Oto cała tajemnica.